Firma by GRISHAM JOHN

Firma by GRISHAM JOHN

Author:GRISHAM JOHN [GRISHAM JOHN]
Language: pol
Format: epub
Tags: General Interest
Published: 2010-11-11T17:08:03.760000+00:00


ROZDZIAŁ 21

Przez siedemnaście dni i siedemnaście nocy trudne życie Mitcha i Abby McDeere’ów toczyło się raczej spokojnie, bez żadnych zakłóceń ze strony Wayne’a Tarrance’a czy któregoś z jego kolegów. Mitch powrócił do swego kieratu. Pracował po osiemnaście godzin na dobę, przez wszystkie dni tygodnia, i nigdy nie opuszczał Gmachu, chyba że po to, aby wrócić do domu. Lunch jadał przy biurku. Z wszelkimi poleceniami, dokumentami i do sądu Avery wysyłał innych pracowników. Mitch rzadko opuszczał biuro, swoje sanktuarium o wymiarach piętnaście na piętnaście, gwarantujące mu pełne bezpieczeństwo przed zakusami Tarrance’a. Starał się trzymać z daleka od korytarzy, toalet i bufetów. Obserwowali go, był tego pewien. Nie wiedział, kim oni są, ale nie miał wątpliwości, że ludzie ci bardzo się interesują każdym jego krokiem. Tak więc siedział przy swoim biurku, za zamkniętymi przez większość czasu drzwiami, pracując pilnie, fakturując zawzięcie i starając się zapomnieć o tym, że w budynku istnieje czwarte piętro i że na owym czwartym piętrze siedzi wstrętny skurwiel DeVasher mający w swoim posiadaniu kolekcję zdjęć, które mogłyby mu zrujnować życie.W miarę jak kolejne dni mijały spokojnie, Mitch czuł się coraz pewniej w swoim azylu i zaczęła w nim narastać nadzieja, iż być może ostatnia przygoda w koreańskim sklepie z butami tak przeraziła Tarrance’a, że zrezygnował ze swej misji, lub że może wylano go

z pracy. A może Voyles zapomniał po prostu o całej operacji i teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by on, Mitch McDeere, kroczył znowu tą samą ścieżką: bogacił się, ubiegał się o przyjęcie do grona wspólników i wydawał pieniądze na co mu tylko przyjdzie ochota. Ale wiedział, że to nieprawda.

Jeżeli chodzi o Abby, dom był dla niej więzieniem, choć mogła zeń swobodnie wychodzić i równie swobodnie doń wchodzić. Pracowała teraz dłużej w szkole, częściej spacerowała po deptakach i każdego dnia co najmniej raz jeździła do sklepu spożywczego. Obserwowała wszystkich, szczególnie przyglądających się jej mężczyzn w czarnych garniturach. Nosiła czarne okulary przeciwsłoneczne, aby nie mogli dostrzec jej oczu, nie zdejmowała ich nawet podczas deszczu. Późnym wieczorem, po samotnej kolacji, czekając na powrót Mitcha, wpatrywała się w ściany i walczyła z pragnieniem, by poddać je badaniu. Telefony można by skontrolować za pomocą szkła powiększającego. Kable i mikrofony nie mogły być niewidzialne, powtarzała sobie. Myślała nieraz o tym, żeby zdobyć gdzieś książkę o tego typu aparaturze i dowiedzieć się, jak można ją zidentyfikować. Ale Mitch nie zgodził się na ten pomysł. Powiedział jej, że tu nie może być żadnych wątpliwości, mają na pewno założony w domu podsłuch i że wszelkie próby jego odnalezienia mogłyby się okazać katastrofalne w skutkach.

Starała się więc poruszać bezgłośnie w swoim własnym domu, czuła się osaczona i zdawała sobie sprawę, że to nie może trwać długo. Oboje doskonale wiedzieli, jak ważną jest rzeczą, by zachowywali się i rozmawiali ze sobą całkiem zwyczajnie. Próbowali prowadzić zwykłe pogawędki o tym, jak minął dzień, o biurze, o jej uczniach, o pogodzie, o tym i o owym. Ale rozmowy te były bezbarwne, często wymuszone i sztuczne. Kiedy Mitch był na studiach, kochali się często i namiętnie; teraz w zasadzie w ogóle przestali to robić.



Download



Copyright Disclaimer:
This site does not store any files on its server. We only index and link to content provided by other sites. Please contact the content providers to delete copyright contents if any and email us, we'll remove relevant links or contents immediately.